Zjadłszy pyszny swój obiadek,
Uciął drzemkę raz mój dziadek.
Chrapie przy tym – tak okropnie,
że aż pękła szyba w oknie!
Trzęsie się budynek cały,
a w nim: szafy i regały,
kubki, szklanki i talerze;
lipa w parku, dąb przy skwerze.
Lecz dziadziunio dalej chrapie.
Chwilę przerwał – tlenu łapie,
zmienił boczek, potem drugi;
w łóżku leży już czas długi.
Dopytują się sąsiedzi
– Co za licho tamże siedzi,
może wzywa ktoś pomocy?
Szybko – leki, wodę, koce…
Przyjechała straż pożarna
– Pewnie rodzi tu ciężarna,
dzwońcie prędko po doktora,
póki jeszcze na to pora.
Dziadziuś zbudził się tymczasem
– Cóż to, ludzie, za hałasy?!
Przez was spadłem na podłogę,
ciszej proszę… spać nie mogę.