Lis

Polował lisek na kuropatwy,
mocno się starał, bo to niełatwe;
lecz jednej rzeczy lis nie przewidział,
dawno tych ptaków, nikt tu nie widział.

Nagle usłyszał jakiegoś dzika,
ale ten z oczu zaczął mu znikać.
Lis wtedy sztorcem nastawił uszy
i z całej siły na niego ruszył.
Dzik nie był mały, lecz bardzo duży,
uciekał lisek, że aż się kurzy.

Pod drzewem trafił na ślady jeży,
szuka i węszy, zapach nieświeży.
Chciał upolować maleńką sarnę,
nadepnął gałąź, wszystko na marne.

W trawie napotkał grubego wróbla,
ale go złapać, to sprawa trudna.
Nie wiedział biedny, co teraz począć,
usiadł przy drzewie, aby odpocząć.

W ten patrzy, kwoka koło kurnika,
na widok ptaków dostawał bzika.
Czuł wtedy w sobie lisią naturę,
kogut go drapnął, przetrzepał skórę.

Drogą szła wolno, samotna gąska,
czekała liska smaczna przekąska.
Już widział suto stół zastawiony,
obiad spłoszyły lecące wrony.

W pobliżu wyczuł malutkie myszki,
już z głodu marsza grają mu kiszki,
gdy nagle! Wszystko wkoło się chowa,
bo przeleciała opodal sowa.

Powrócił smutny do swojej nory,
przymierał głodem od tamtej pory.
Wszyscy się śmieją, bo pusta miska,
a mi po prostu, żal pana liska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *