Mały Marcinek (istne chucherko)
znalazł na strychu stare lusterko.
Stanął tuż przed nim i się przygląda
– Czemu ja w lustrze dziwnie wyglądam?
Czy to naprawdę moje odbicie,
czy wy to samo, co ja, widzicie?
Wiem, że to zabrzmi trochę przewrotnie,
lecz ktoś w nim wszystko robi odwrotnie.
Przerzuca strony, lewą na prawą,
jakby to było śmieszną zabawą.
Gdy swoją prawą rękę podnoszę,
to widzę lewą w lustrze… o, proszę!
Wszystko, co prawe, jest teraz lewe.
Po co to czyni? Ja tego nie wiem.
Mam podejrzenia (przyznać się muszę),
że to karzełek, chochlik, zły duszek,
co sobie stroi okropne żarty.
Dlaczego? Nie wiem, lecz jest uparty.
W każdym lusterku, na swoje zmienia,
prawo na lewo, nie ma znaczenia.
Lecz nie wiadomo, gdzie się ukrywa,
chowa się w ramie, czy skądś przybywa?
Może wie mama, tata, sąsiedzi,
gdzie ten gagatek skrył się (i siedzi).
No, dalej, wychodź, szklany łobuzie,
pokaż nam swoją magiczną buzię!
Strach cię obleciał, mały diabełku.
A może jesteś w jakimś pudełku
albo w szufladzie, lub pod podłogą.
Wyłaź nicponiu, bo tupnę nogą!
Nie chcesz? W porządku, to twoja sprawa,
wiem, że ci w głowie tylko zabawa.
Wskakuj więc prędko, do mojej rączki,
będziemy razem puszczać zajączki.