Chociaż wczesna była pora,
zajrzał por do pomidora
– Osobiście pana proszę
pomidorów ja nie znoszę.
Trzymaj nóżkę więc przy sobie,
bo mi mocno rzepkę skrobiesz.
Oburzona patrzy dynia,
jak por kłótnię znów zaczyna
i panoszy się po polu,
choć bez smaku i walorów.
Cicho siedzi też marchewka.
Nie odzywa się rzodkiewka,
a kalafior schował liście,
bo się boi oczywiście.
Odezwały się szparagi
– Tutaj same są łamagi!
Groch dorzucił też trzy grosze
– Jak ja porze Cię nie znoszę!
Rozwrzeszczała się sałata
– Przecież, to jest koniec świata.
Po co komu takie waśnie?
Ja spokoju pragnę właśnie.
Gdy na pora przyszła pora
ludzie go zebrali z pola,
więc ucichły wszystkie kłótnie.
Por z talerza patrzy butnie…