Do lokalu, prosto z chlewka,
wchodzi świnia bardzo krewka
i już w progu głos podnosi
– Kartę dań mi tu przynosić!
Kelner! Do mnie, ale biegiem,
chcę zamówić kawę z mlekiem,
a na deser pączka z rumem.
Na stół wszystko, a piorunem!
Kwiczy, mlaska i się ślini,
lecz normalne to u świni.
Nie czekała także długo,
by pokłócić się z obsługą.
W mojej kawie, jakaś mucha –
chyba wyzionęła ducha?
Pączek był nadziany dżemem,
a ja takich pączków nie jem.
lokal niskiej jest jakości
i za dużo tutaj gości.
Mówiąc krótko i ogólnie,
już w psiej budzie jest przytulniej.
Znów traktuje wszystkich z góry,
brak jej taktu i kultury.
Ale jak to mówią wszędzie,
świnia, świnią jest i będzie.