Gdzieś w miejskim parku, na wielkim dębie,
siedziały cztery stare gołębie;
trzy były spore, a jeden mały.
I tak o sobie opowiadały:
– Kiedyś w młodości byłem kowalem,
młotem się świetnie posługiwałem.
Kułem podkowy licznym rumakom,
ogierom, krowom. I co wy na to?
– A ja mieszkałem na Manhattanie,
miałem swój domek i własną nianię.
Po Nowym Jorku co dzień latałem!
I ze wszystkiego, prawie, się śmiałem.
– Ja niegdyś byłem wielkim artystą,
żyłem w Paryżu, miałem nazwisko.
Przy moich dziełach, takie obrazy
jak Mona Lisa, to bohomazy!
– Mnie zatrudniono kiedyś na poczcie,
aby doręczać listy niezwłocznie!
Byłem potrzebny; innymi słowy,
siedzi przed wami gołąb pocztowy.
Ktoś tu przesadza. Ba! Ale który?
Ktoś opowiada wierutne bzdury
i najzwyczajniej kłamie jak z nut!
Lecz to zagadka prosta jak drut.