Kapu, kapu, kap…
smutno dźwięczy dach.
Z nieba lecą pierwsze krople:
duże, małe, nieistotne.
I w nos kota, bach!
Przebudziwszy się pod gruszą,
kot leniwie się poruszył,
sierść nastroszył, siadł.
Z nieba… kapu, kap.
A tak było mu milutko,
ciepło, sucho i cichutko;
lekko szumiał wiatr.
Kiedy nagle… kap!
Naraz przyszła groźna burza,
pojawiła się kałuża.
Kot do wody, trach!
(Baw się kotku, baw).
Już ma mokre cztery łapki,
ogon, uszka, futro w ciapki.
Ucichł nagle dach,
a spod kota… kap.
Wyszło słońce, przeszły chmury.
Kot się zrobił sinobury
i pod gruszą śpi.
Wtem… a psik, a psik!