Mieszka na polu, z liści ma domek,
mały ogórek, pan Korniszonek.
Nosi szaliczek, czarny melonik
i laskę, którą ściska w swej w dłoni.
Wszystkim roślinom służy pomocą,
o świcie, za dnia lub późną nocą.
Kłopotów w polu bywa bez liku,
lecz te najgorsze są przy złym dziku.
Często przychodzi taki włochaty
i czyni w polu ogromne straty.
Mimo że jest to człowieka rola,
stanął korniszon w obronie pola.
Dzik dość ogromnym jest przeciwnikiem,
stoczy z nim walkę o swoje życie!
Wyzwał więc świnię na pojedynek
– Albo ty „wieprzu”, albo ja zginę.
Krzyknął – Dzikusie, to ja, ogórek,
zaraz ode mnie dostaniesz w skórę!
No dalej, przybądź, bestio niemyta,
czekam na ciebie, wychodźże z żyta!
Dzik, pewny siebie, postawił uszy
i na ogórka z impetem ruszył.
Gna niczym gepard, jak wicher leci,
biegnie szaleńczo i… wpada w sieci.
Dzielny Korniszon zrobił zasadzkę
i zwabił dzika prosto w pułapkę.
Wiedział, że nie ma szans z wielkim dzikiem,
więc się posłużył sprytnym unikiem.
A morał z bajki taki wynika,
że nawet malec pokona dzika;
zaś pewność siebie często szwankuje.
Kto tego nie wie, niechaj żałuje.