To historia z kalendarza,
która w życiu też się zdarza.
Może czysty to przypadek,
albo bardzo zły wypadek.
Poniedziałek rzekł niedzieli
– Więcej łączy nas niż dzieli.
Chociaż tydzień ma dni siedem,
ja dla ciebie jestem jeden.
Szybko znajdę inne miejsce,
byśmy razem byli częściej.
Posłuchajmy więc rozsądku,
wyprowadźmy się do piątku.
Piątek wrzasnął – Świat się wali,
czyście wszyscy zwariowali?!
Nie mam czasu na głupoty,
idźcie mieszkać do soboty.
A sobota cała w złości
– Dajcie spokój już, litości,
z miejsca zrobiłby się korek.
Prawdę mówię, panie wtorek?
Ale wtorek gdzieś się schował
– Obym tego nie żałował
(chociaż trochę mi ich szkoda).
Trudno, niech pomoże środa.
Środa na to bardzo jasno
– W trójkę będzie nam za ciasno.
Ponoć zawsze drzwi otwarte
ma, dla innych, sąsiad czwartek.
Czwartek pobladł – Wielkie nieba!
Tylko gości mi potrzeba…
Nie mam zdrowia i ochoty,
a poza tym, tu nie hotel!
Poniedzielscy aż westchnęli
– Aleśmy przyjaciół mieli…
Nam chodziło, od początku,
o czas tylko. Czas do piątku.