Por

W dzień deszczowy, do doktora
przyszedł por i żona pora.

– Proszę, ratuj mnie doktorze,
ty jedyny mi pomożesz!
Chciałbym leżeć, w dobrym stanie,
jutro rano na straganie,
a tu katar z nosa leci.
Może doktor coś zaleci?

Lekarz zaczął pukać, stukać,
nie wiadomo czego szukać…
Kazał zrobić trzy przysiady
i wymienił wszystkie wady:

– Kiepska z pora jest roślina,
pojawiła się łysina!
Korzeń jakoś dziwnie blady
i ogólnie dosyć słaby.

Proszę opowiedzieć, porze,
co pan robi w dzień na dworze,
jestem ciekaw, mianowicie,
jak wygląda pana życie?

– Dni mijają mi tak samo:
budzę się o ósmej rano,
potem biorę kąpiel z rosy,
po południu myję włosy.

Po kolacji tak mi błogo…
jestem w łóżku jedną nogą;
a poza tym, mówiąc szczerze,
cały dzień na polu leżę.

– Był por u mnie już przed rokiem
i jest dalej obibokiem.
Czy na pana można liczyć?
Miał pan regularnie ćwiczyć
i hartować swoje liście.
A por co? Nic, oczywiście!

Będę szczery. W takim stanie
pan zapomni o straganie.
No bo komu, tam do licha…
jest potrzebny por, co kicha?

Szybko wrócił por na pole,
opłakując swą niedolę
(przykra sprawa, tak to bywa).
Zdrowe muszą być warzywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *