Kasztan Popiołek i zima
Część II
Gdy do kolacji Popiołek siadał,
nagle na dworze śnieg się rozpadał.
Przypomniał sobie słowa piosenki,
którą usłyszał, gdy był maleńki:
„Śnieg mocno pada,
nadeszła zima.
Wszędzie jest biało
i mróz już trzyma.
Założę czapkę
i ciepły szalik,
aby mi zimno
nie było wcale.
Zetnę choinkę,
bombki powieszę,
karmnik dla ptaszków
zawieszę w lesie.
Będę się bawił,
lepił bałwana
i na ślizgawce
jeździł od rana”.
W oddali jodły w białych sukienkach
i modrzew, który od śniegu klęka.
Nie ma pszczół, świerszczy ani biedronek,
są za to stada głośnych gawronów.
Cichutko, wolno śnieg leci z góry,
niczym na rozkaz matki natury.
Zabrakło słońca, co ciepłem grzeje,
a zamiast niego przyszły zawieje.
Wstał i w kominku rozpalił ogień
i na herbatę nastawił wodę.
Za oknem łąka w białej pościeli,
przykryta śniegiem z puszystej bieli.
Gdzieś pobiegł zając, a za nim lisek,
nie zakłócając zimowej ciszy.
A płatki z nieba ciągle spadały,
aż cały domek w mig przysypały.
Do zobaczenia, kochane sosny,
znów się spotkamy z początkiem wiosny!
I do widzenia, cieplutkie słońce,
teraz śnieg będzie królem na łące.
Po chwili zasnął okryty kocem;
już o tej porze zimne są noce.
Ogień w kominku dopala drewno.
Aby do wiosny! Przyjdzie na pewno.