Mieszka nade mną nowa sąsiadka,
która jak kichnie, drży cała klatka.
Choć lat ma osiem, to szczerze powiem,
że sił już nie mam krzyczeć – na zdrowie!
Czasem, jak kicha niespodziewanie,
to mi z balkonu wyfruwa pranie.
Pewnego razu piłem kakao,
– A psik! I całe mi się wylało.
O! Albo dzisiaj jadłem śniadanie
– A psik! I brudne miałem ubranie.
Słyszałem kiedyś, że nakichała:
mamie do zupy,
tacie na buty,
wujkowi w oczy,
cioci w warkocze,
dziadkowi w laczek,
a babci w placek.
W całym budynku tylko ją słychać.
Proszą sąsiedzi. – Przestań już kichać.
Lecz ona przestać nie ma zamiaru
i wciąż powtarza, że jest z Kataru.