wypełzły ze ścian obawy moje
by toczyć duszę
w stronę wodospadu
na zatracenie
na zmartwychwstanie
zapada zmrok w słoneczny dzień
kruk na parapecie czeka jak sęp
to nie sen
skłębione myśli
biją się o palmę pierwszeństwa
czy lepszy most czy sznur
nie pytaj
nie dotykaj!
chcę być sam
po wielu miesiącach puściły kajdany
klucz był w rzece