U mego wujka w małej oborze,
żył niegdyś piękny, cudowny koń.
Wujek go gniadym czule nazywał,
karmić i poić mógł tylko on.
Często zaprzęgał konia do wozu
i jechaliśmy w siną dal.
Czasem po drodze, czasem po polu,
koń ciągnął wóz, do przodu gnał.
Czarną miał grzywę, cztery podkowy
i ciągnął nas, jak stary wół.
Wcale to nie był koń wyścigowy,
ruszał się wolno, niczym muł.
Dzisiaj już nie ma tego konika,
ani obory nawet tej,
lecz pamięć o nim wcale nie znika,
koniec już opowieści – hej!