Gdy księżyc nocą oświetla ziemię,
gdzieniegdzie tworzą się dziwne cienie;
a wśród tych cieni, postać przemierza,
w osobie jakże miłego jeża.
Zazwyczaj malec w trawie buszuje,
tutaj coś znajdzie, tam upoluje.
I mimo groźnej, bo nocnej pory,
potrafi zajrzeć do każdej nory.
O świcie był już bardzo zmęczony.
Wtedy przystanął wśród drzew jabłoni,
zwinął się w kłębek, w kolczastą kulę;
przykryty liśćmi tak zasnął czule.
Nagle wiatr strącił jabłuszko z drzewa.
Trafiło ono w śpiącego jeża.
Co tu się dzieje?! – Zbudził się jeżyk.
Kto mnie jabłuszkiem w głowę uderzył?
To ja, wiaterek! Wybacz mi, proszę,
że w taki sposób wieści roznoszę.
Szu, szu – zaszumiał – kończy się wrzesień.
Czas na zapasy, nadchodzi jesień!