Przechwalał się konik w wiejskiej zagrodzie,
że biegał po prerii na dzikim zachodzie.
– Spotkałem tam Indian, wierzcie, nie kłamię,
siedziałem wraz z nimi w wielkim wigwamie.
Było ich sporo, może ze stu,
rękę mi podał sam wódz Winnetou.
Dosiadł mnie szeryf, co gwiazdę miał złotą,
i który nie lubił chodzić piechotą.
Szukałem też złota w wielkim kanionie,
widziałem bizony i dzikie konie.
Jednak nie wszyscy dali mu wiary,
choć byli bardzo wyrozumiali.
– My tutaj wiemy, że jesteś zdolny,
ale ty jesteś konikiem polnym.