Mały zajączek kicał po lesie,
skakał ochoczo, aż echo niesie.
Nie chciał w ogóle słuchać mamusi,
a to się przecież źle skończyć musi.
Pewnego razu brzuszek miał pusty,
więc wszedł na pole młodej kapusty.
O pozwolenie wcale nie pytał,
jadł ile zdołał, byle do syta.
Martwi się teraz gospodarz pola
– Muszę na nowo ziemię zaorać.
Zajączek uciekł, kapusty nie ma,
zostały po niej tylko wspomnienia.
Posadził nową, zrobił pułapkę
– Trzeba szaraka złapać za łapkę.
Codziennie będę pola pilnował,
aby zajączek w nim nie buszował.
Wyruszył z pieskiem na polowanie,
w nocy czekali, aż świt nastanie.
A sprawa była bardzo paląca,
natychmiast trzeba złapać zająca.
Znów się pojawił w zupełnej ciszy,
wcina kapustę, że nikt nie słyszy.
Pies i gospodarz chrapią, tymczasem
on się zajada i to z zapasem.
Wtem usłyszeli głośne mlaskanie,
podeszli z tyłu stanęli za nim.
Gospodarz cicho wyciągnął ręce,
i złapał malca, jak mógł najprędzej.
Trzyma zająca za małe uszy,
targa i ciągnie, aż je wydłużył.
Po czym powoli puścił malucha
– Następnym razem mamy się słuchaj!
Od tamtej pory, gdy piesek szczeka,
uszy zająca widzi z daleka.
A ten się boi psiego hałasu
i prędko zmyka z pola do lasu.