Byłem majtkiem; i na statku
poznawałem życia trud.
Miałem siłę, rybie zdrowie
pracę, której było w bród.
Pan kapitan palił fajkę,
bosman dla nas był jak brat.
A ja szorowałem łajbę,
płynąc gdzieś daleko w świat.
Mój żaglowiec trójmasztowy
pokonywał grzbiety fal,
kiedy sztorm, co chwilę nowy,
liny, jak niteczki rwał.
Nie widziałem takich głębin,
ale mną nie targał strach.
Drogę nam wyznaczał Merlin
i na niebie światło gwiazd.
Mam wspaniałe tatuaże:
tu kotwica czarna jest,
a tam delfin, ośmiornica,
zaś na piersi orki dwie.
Kiedyś w zatopionym wraku
odnalazłem wielki skarb!
I z rekinem wojowałem,
dając w nos mu, raz czy dwa.
Teraz, kiedy jestem stary,
na wspomnienia wzięło mnie.
Czy jest prawdą to, co mówię?
Może tak, a może nie.